Reklama

Przeżyłem spotkanie z jaguarem

- Nie wiem, jak to się stało, że udało mi się z tego spotkania ujść z życiem - opowiada Marek Kamiński, gdy rozmawiamy na temat źródeł jego najnowszej książki dla dzieci "Marek i czaszka jaguara".

Adam Wieczorek, Interia: Skąd pomysł na napisanie książki dla dzieci?

Marek Kamiński: Jako dziecko bardzo dużo czytałem. Uważam, że pisanie książek dla dzieci to bardzo ważne i odpowiedzialne zadanie, i w pewnym momencie postanowiłem się z nim zmierzyć. Kilka lat temu wydałem książkę "Marek - chłopiec, który miał marzenia", w której opowiadałem o swoim dzieciństwie. Młodzi czytelnicy pytali, czy będą dalsze losy Marka. A ponieważ ja sam wychowałem się na książkach Niziurskiego, Nienackiego czy Szklarskiego i dawały mi one mnóstwo frajdy, pomyślałem, że fajnie byłoby napisać dla dzieci coś w zbliżonym klimacie, przygodowego i energetycznego.

Reklama

Dlaczego akurat Ameryka Łacińska i Meksyk?

- Był taki poeta, Edward Stachura, który mówił o drodze na Jukatan. Kiedyś pomyślałem, że dlaczego nie? I jako dwudziestolatek pojechałem na wyprawę do Meksyku. Miałem w kieszeni 100 dolarów i za te pieniądze przeżyłem tam trzy miesiące. Ten kraj zrobił na mnie ogromne wrażenie, zmienił mój sposób myślenia i pojmowania świata.  Meksyk jest fascynujący i bardzo ciekawy, miałem tam wiele przygód które stały się inspiracją dla fabuły książki.

Jak dużo własnych przeżyć i wspomnień wplecionych zostało w fabułę?

- Książka opiera się na moich przygodach. Między innymi naprawdę przeżyłem spotkanie z jaguarem, odwiedziłem też wszystkie miejsca, które w książce odwiedza Marek, sprawdzałem fakty i zbierałem ciekawostki.

Jak to było z tym jaguarem? Rzeczywiście stanął pan z nim twarzą w twarz?

-Tak, choć rzeczywistość była nawet ciekawsza od fikcji - spotkałem nie jednego jaguara, jak nasz bohater, ale dwa. Byłem sam i naprawdę stanąłem z nimi oko w oko, a to śmiertelnie niebezpieczne zwierzęta. Nie wiem, jak to się stało, że udało mi się z tego spotkania ujść z życiem. Być może pomogło mi to, że jako dziecko miałem siedem kotów i bardzo lubiłem się z nimi bawić. O jaguarach też tak pomyślałem, jak o wielkich kotach. I jakoś wyszedłem z tego cało.

Czy "testował" pan książkę na dzieciach?

- Oczywiście. Kiedy jeszcze książka była w fazie pisania, opowiadałem tę historię moim dzieciom do snu. I ciągle chciały słuchać, co będzie dalej.

Cześć dochodu ze sprzedaży książki jest przeznaczona na działalność fundacji. Jak rozwija się ta inicjatywa? 

- Nasza fundacja już od ponad dwudziestu lat  pomaga chorym dzieciom i młodzieży w pokonywaniu barier i realizacji marzeń. Organizujemy dla nich warsztaty i obozy zdobywców biegunów.

- Obozy są doskonałą okazją do tego do tego, by poczuć się jak prawdziwy zdobywca i podróżnik. Pokazujemy, że wytrwałe dążenie do celu jest kluczem. Dzięki pracy w grupie uczestnicy umacniają poczucie własnej wartości i nabywają wiary we własne siły. Umiejętności zdobyte podczas obozu każdy może wykorzystywać do podążania za marzeniami i dalszego samorozwoju. Zachęcam do odwiedzin na stronie fundacji.

Książka napisana i wydana. Dokąd teraz?

- W podróż do Japonii.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy