Reklama

Jak powstał pierwszy Uniwersytet Dzieci w Polsce?

Kto nie zna dziecięcych pytań? Dlaczego niebo jest niebieskie? Jak z jajka powstaje kura? Dlaczego jabłko spada? Dlaczego…? Dlaczego…? Dlaczego…? Uniwersytet Dzieci wziął się z dziecięcych pytań, ale też… z pomysłu Agaty Wilam, by zrobić coś wartościowego dla dzieci.

W 2007 roku Agata Wilam, krakowska bizneswoman, była już mamą czwórki dzieci, więc było o czym myśleć. Poza własną czwórką pani Wilam zaczęła myśleć o 2 milionach innych polskich dzieci, które zadawały codziennie mnóstwo  pytań, czekając na odpowiedzi.

W pewien styczniowy poranek 2007 roku Agata Wilam przyniosła na spotkanie przy kawie do krakowskiego Cafe Młynek książkę pt. "Uniwersytet Dziecięcy". Spotkała się z Anną Grąbczewską,  którą poprosiła, żeby przeczytała i zbadała, co ciekawego dzieje się w Tybindze, gdzie dzieci przychodzą na uniwersytet, na spotkania z naukowcami.

Reklama

Agata Wilam uważała, że jest to pomysł dla nich - dwóch matek - bizneswoman. Anna Grąbczewska była sceptycznie nastawiona. Dzieci na uniwersytet? Przesada. Ale oddała się lekturze, a następnie, posługując się łamaną niemczyzną, wyszukała informacje o uniwersytetach dziecięcych w Niemczech i Austrii.

Po 3 tygodniach obie panie miały jasny plan - trzeba poprosić naukowców, żeby odpowiedzieli bezpośrednio dzieciom na nurtujące je pytania, czyli, zaprosić najmłodszych na uniwersytet.

Tak Agata Wilam założyła Fundację, która firmowała działania ich przedsięwzięcia.

W pierwszych latach nazywała się Paideia - po grecku wychowanie, kultura, kształtowanie młodego człowieka. Do spotkań dwóch matek dołączyła trzecia matka-bizneswoman Bogusława Łuka. Spotkania przeniosły się do niezwykle kreatywnego miejsca - krakowskich Kolorów na Kazimierzu.

W marcu były już razem - trzy matki, które chciały pomóc dzieciom w odkrywaniu świata i poszukiwaniu odpowiedzi na pytania. Naukowcy wiedzą najwięcej, dlaczego więc nie mieliby sprostać wyzwaniu? Pomysł powoli przekształcał się w projekt.

Panie od samego początku wiedziały, że chcą, by to dzieci zapytały naukowców o to, co je interesuje. Odwiedziły kilka krakowskich szkół, w których uczyły się znajome dzieci. Zebrały ich pytania, informując, że chcą zaprosić naukowców, by na nie odpowiadali. Wymyśliły nazwę - Uniwersytet Dzieci.

Logo Uniwersytetu Dzieci (już z rakietką i gwiazdkami) zaprojektowała kilkunastoletnia chrześnica ich znajomego, Jarka Pawlaka. On również znalazł pierwszego wykładowcę - dra hab. Bartłomieja Dobroczyńskiego z Instytutu Psychologii UJ, który bardzo poważnie podszedł do wyzwania, jakim było poprowadzenie wykładu dla dzieci. Wszechnica UJ udostępniła salę w Pałacu Larischa na Wydziale Prawa UJ.

Oprócz wykładu założycielki Uniwersytetu Dzieci zaplanowały piknik na krakowskich Bielanach na terenie Wydziału Fizyki UJ, a jego pracownicy i studenci zgodzili się poprowadzić warsztaty z astronomii.

Zgłoszenia na inaugurację Uniwersytetu Dzieci - poranny wykład i popołudniowy piknik - trzy pomysłodawczynie - przyjmowały mailowo. Kilka dni przed pamiętnym 26 maja 2007 r. wyglądało na to, że istnieją szaleni rodzice, którzy zamiast wyjechać z miasta w upalną, majową sobotę, zdecydują się przyprowadzić swoje dziecko na uniwersytet.

W przeddzień wykładu było tyle zgłoszeń, że zaczęto się martwić o bezpieczeństwo dzieci. Na wszelki wypadek zamówiono obsługę medyczną, która była obecna następnego dnia na rogu Brackiej i Franciszkańskiej. Sobotnim rankiem 26 maja 2007 r.

Agata Wilam powitała około 300 dzieci w pękającej w szwach auli. Wykład dra hab. Bartłomieja Dobroczyńskiego nosił tytuł "Czy zwierzęta mówią tylko w Wigilię? O wyobraźni, wiedzy i zdrowym rozsądku". Dzieci w wieku 7-12 lat siedziały zasłuchane, zdyscyplinowane i zafascynowane tematem i wykładowcą.

Anna Grąbczewska pamięta, że wykładowca długo dochodził do siebie po wykładzie. Był fizycznie wyczerpany i bardzo, bardzo przejęty.

Prelekcji dla dzieci towarzyszył wykład dla rodziców. Anna Grąbczewska poprowadziła grupę dorosłych na ul. św. Anny, do mniejszej sali, gdzie po jej krótkim wystąpieniu dotyczącym idei Uniwersytetu Dzieci odbył się wykład dr Iwony Sikorskiej z UJ pt.  "Czy warto dziecku pokazywać świat?", przygotowany we współpracy z Ośrodkiem Edukacji Twórczej Kangur.

Jak wspominała później Anna Grąbczewska, była w trakcie swojego krótkiego wystąpienia tak zdenerwowana i stremowana, że uważała, że to cud, że rodzice zdecydowali się przyjść ponownie i oddać swoje pociechy w ręce kogoś tak niepewnego jak ona wtedy.

Gdy po wykładzie dr Sikorskiej wróciła do auli na Brackiej, rodziny i przyjaciele czekali w holu i już gratulowali sukcesu. Ale to nie koniec wrażeń na ten dzień. Po południu miał się jeszcze odbyć piknik. Tymczasem około południa zagrzmiało i przez Kraków przeszła potężna burza, po której zrobiło się pochmurnie i chłodno. Było pewne, że nikt nie dotrze na piknik.

Tymczasem na teren Obserwatorium Astronomicznego UJ na krakowskich Bielanach przybyło 900 dzieci pod opieką dorosłych. Dzieci oglądały niebo przez dwa teleskopy. W pracowni malarskiej pod gołym niebem mali studenci malowali planety układu słonecznego, bawiły się w kosmiczne warsztaty przygotowane przez OTE Kangur.

Dzieci i dorośli byli zachwyceni. Zewsząd padało pytanie: Kiedy kolejne spotkanie? Wieczorem trzy matki założycielki już wiedziały, że właśnie rozpoczęły tworzenie czegoś bardzo ważnego, nie tylko dla nich i tych kilkuset dzieci... Kilka tygodni później Anna Grąbczewska wyjechała z rodziną do Warszawy, by w listopadzie otworzyć tam drugi ośrodek Uniwersytetu Dzieci.

Pierwszą osobą, z którą spotkała się w Warszawie, była prekursorka popularyzacji nauki, organizatorka Warszawskiego Festiwalu Nauki, prof. Magdalena Fikus. To spotkanie było o tyle ważne, że odszukanie wykładowców, którzy będą chcieli i potrafili mówić do dzieci, traktowały z Agatą Wilam i Bogusławą Łuką jako największe wyzwanie.

Działalność pani profesor była bardzo inspirująca. Profesor Fikus niewątpliwie wiedziała najwięcej o popularyzacji nauki w Polsce. Nie było wtedy Centrum Nauki Kopernik, innych tego typu centrów, muzea nie prowadziły działań edukacyjnych na szeroką skalę, były dość tradycyjne i zamknięte, a naukowcy - hermetyczni.  Pani profesor potrafiła jednak dotrzeć do osób, które mówiły o nauce prostym językiem, wychodziły poza mury uniwersytetów, a na Festiwalu Nauki Małego Człowieka - spotykały się z dziećmi.

Formuła festiwalu nauki znacznie jednak różniła się od tej, którą właśnie tworzyły założycielki Uniwersytetu Dzieci. Powróćmy więc do jesieni 2007 roku. W listopadzie dr Stanisław Bajtlik otworzył Uniwersytet Dzieci w Warszawie wykładem "Co widać na niebie?". Z powodu wielkiej liczby chętnych dał dwa wykłady inauguracyjne, a po nich pracownicy biura promocji UW oprowadzili studentów po kampusie głównym. Mama jednego z małych studentów, Kasia Marciniewicz, perfekcyjnie zorganizowała Straż Rodziców, która obsługiwała całość wydarzenia. 

W szeregach Straży znalazł się m.in. tata studenta Kacpra, Grzegorz Kasdepke, późniejszy wykładowca Uniwersytetu Dzieci i przyjaciel Fundacji. Pod koniec 2007 roku Uniwersytet Dzieci działał już więc w dwóch miastach - w Krakowie i Warszawie.  

Założycielki wiedziały, że ważne jest, żeby dzieci działały i same doświadczały nauki, a nie tylko spotykały się z naukowcami. Chodziło o to, by dzieci nie tylko zdobywały wiedzę od najlepszych, ale też nauczyły się samodzielnie myśleć i rozwijały swoje kompetencje. Zajęcia miały inspirować studentów do poznawania różnych dziedzin nauki i odkrywania świata.

Następnym miastem, w którym się pojawiły, był Wrocław. Organizacją nowego ośrodka zajęła się Klaudia Chmura. Pierwszy wykład odbył się tam w listopadzie 2008 r.  i wygłosiły go prof. Ewa Dębowska oraz Urszula Juszczyk z Instytutu Fizyki Doświadczalnej Uniwersytetu Wrocławskiego. Temat wykładu brzmiał "Niewidzialna siła, czyli o ciśnieniu powietrza".

Data drugiego wykładu we Wrocławiu zbiegła się z Konferencją Uniwersytetów Dziecięcych EUCUNET w Tybindze, gdzie pojechały Agata Wilam i Bogusława Łuka, by spotkać ludzi, którzy zainspirowali je do podjęcia uniwersyteckiej działalności. Zobaczyły wówczas, że tylu innych ludzi działa podobnie, że mogą wymieniać się doświadczeniami i szukać formuły ewentualnych wspólnych projektów.

Można powiedzieć, że czwarty ośrodek Uniwersytetu Dzieci otworzył prof. Piotr Zaborowski, którego trzy fundatorki poznały przez prof. Fikus. Był to wykładowca i przyjaciel Fundacji z Warszawy, kibicujący ich działaniom od pierwszego spotkania. Prof. Zaborowski długi czas utrzymywał w tajemnicy, dokąd przeprowadza się z Warszawy.

Uniwersytet Dzieci w Olsztynie zainaugurował dr Tomasz Sowiński wykładem "Fizyk na rowerze" w maju 2010 roku. Dzięki kolejnemu pomysłowi Agaty Wilam, Fundacja Uniwersytet Dzieci wkroczyła na drogę zmiany edukacji formalnej w Polsce, a nie tylko inspirowania dzieci do nauki na zajęciach pozalekcyjnych. Na bazie warsztatów Uniwersytetu Dzieci Fundacja tworzy wraz z naukowcami pomysły na gotowe lekcje dla nauczycieli, które dostępne są bezpłatnie na platformie scenariuszelekcji.edu.pl.

Coraz więcej nauczycieli interesuje się tymi nowatorskimi materiałami oraz metodami prowadzenia zajęć powstałymi na najstarszym i najbardziej rozpoznawalnym Uniwersytecie Dzieci w Polsce. Dzięki tej platformie Fundacja dotarła w ciągu 10 lat do 600 000 uczniów szkół podstawowych.

Agata Wilam przez 8 lat kierowała Fundacją Uniwersytet Dzieci i strzegła w niej tego, co najważniejsze  - poważnego podejścia do dziecięcych pytań i  tego, by zajęcia na Uniwersytecie Dzieci zawsze były ciekawe. Inspirowała i wierzyła mocno w to, co robiła i zarażała swoimi pasjami i dążeniami. 

Chciałoby się powiedzieć "wszystko jest możliwe". Z jednego pomysłu, wizjonerskiego podejścia i konsekwencji Agaty Wilam wyrosła  Fundacja, która dziś inspiruje dziesiątki podobnych polskich organizacji i jest ekspertem w popularyzacji nauki oraz rozwija ideę nowoczesnego nauczania na potrzeby szkoły. Obecną prezes Fundacji Uniwersytet Dzieci jest Anna Grąbczewska. Dziś na Uniwersytecie Dzieci studiuje 7600 dzieci w wieku 6-16 lat. Trzy założycielki Fundacji Uniwersytet Dzieci w dalszym ciągu spotykają się na kawie w krakowskich Kolorach na Kazimierzu.  

INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy