Reklama

Miłość bezwarunkowa

Rodzic twierdzi, że kocha dziecko. Okazuje się jednak, że kocha je najbardziej wtedy, kiedy spełnia ono określone warunki.

Na stronie Mamadu.pl można przeczytać o absurdalnej modzie wśród rodziców niemowląt. Przyklejają swoim dzieciom uszy, by te nazbyt nie ostawały. Wszystko dla dobra pociechy. I swojego. Przecież dzieckiem można się pochwalić, pokazać światu, jakie jest ładne. Sprawa dotyczy pociech bardzo małych - nim dorośli zdecydują się na niemądry krok i zaczną przy uszkach majstrować, warto by poczytali, jak delikatna jest skóra niemowląt, jak łatwo ją podrażnić i trudno wygoić. Absurdalne wręcz wydaje mi się tłumaczenie tego dorosłym ludziom.

Kiedy popatrzymy na miłość rodzicielską z szerszej perspektywy okazuje się, że odstające uszy są tylko wierzchołkiem góry lodowej. Niemowlę ma być ładne, najlepiej żeby długo spało, dobrze przybierało na wadze i nie płakało ząbkując. Gdy urośnie i pójdzie do przedszkola wskazane, by weszło w proces adaptacyjny, jak w masło. Od razu zaczęło bawić z rówieśnikami, chętnie zostawało z nową panią, a na pożegnanie machało rodzicowi z uśmiechem na ustach, ewentualnie przesyłało całuska. Dobrze, by podczas występów nie wstydziło się recytować wierszyków, a jak już śpiewa z innymi, niech robi to najgłośniej z grupy.

Reklama

Szkoła niechaj będzie dalszym pasmem sukcesów dziecka, a raczej paskiem. Bo świadectwo oznaczone czerwonym paskiem dodaje blasku całej rodzinie. Podobnie jak zachowanie wzorowe. Jak tu nie kochać dziecka, które jest idealne? Spełnia oczekiwania rodziców, nauczycieli, kolegów i koleżanek.

Cała prawda

Problem pojawia się wtedy, kiedy dziecko tych oczekiwań nie spełnia. A zazwyczaj właśnie tak się dzieje, bo nawet idealnej latorośli zdarzają się potknięcia. Wyrozumiały rodzic będzie potrafił takie potknięcia zaakceptować. Rodzic wiecznie oczekujący - nie.

Zdarza się i tak, że dziecko jest zupełnie inne od wyobrażeń, jakie mieli na jego temat dorośli. Nie odziedziczyło zdolności matematycznych po tatusiu ani humanistycznych po mamusi. Nie jest tak sprawne manualnie, jak reszta rodzeństwa, a na dodatek nie lubi uprawiać sportu. Ma problemy na każdym etapie edukacji i zamiast dobrych ocen przynosi oceny złe albo średnie. Rodzic, który ma nadmierne oczekiwania zawsze będzie niezadowolony ze swej pociechy, a zadowolenia tego raczej nie będzie w stanie ukryć. Jego latorośl poczuje, że zawodzi, będzie rosła w poczuciu braku swojej wartości i wiary we własne możliwości.

Tymczasem tak naprawdę nie wiemy, jakie urodzi się nasze dziecko. Dobrze, jeśli damy mu jak najlepsze możliwości rozwoju, będziemy wspierali jego mocne strony i pomożemy poprawić słabe, ale nie jesteśmy w stanie przewidzieć do końca, kim będzie w przyszłości. Możemy natomiast starać się, by wyrosło na szczęśliwego człowieka, pod warunkiem, że zaakceptujemy go takim, jakim jest.

Geny czy wychowanie

Kiedyś przeczytałam zdanie, że geny to załadowany pistolet, ale to otoczenie pociąga za spust. Myśl co prawda dotyczyła odżywiania i stylu życia, ale według mnie, znakomicie oddaje to, co jest ważne w byciu rodzicem. Bo wychowując mamy do czynienia z bardzo delikatną materią, jaką jest człowiek. Jeśli będziemy mieć tego świadomość, nie zrobimy krzywdy ani jemu, ani sobie. Oczekując zbyt wiele od syna czy córki, skazujemy się na rozczarowanie. A przecież nikt nie rodzi się ideałem i nikt ideałem nie umiera. Nie ma idealnych dzieci, tak jak nie ma idealnych rodziców. Są tylko, lub aż, wystarczająco dobrzy.  


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy