Reklama

W czepku urodzone?

Takie porody należą do rzadkości. Niekiedy zdarza się, że dziecko przychodzi na świat w worku owodniowym, więc oczom obecnych ukazuje się niecodzienny widok. O noworodku mówi się, że jest w czepku urodzony, choć nie jest to do końca precyzyjne określenie.

Zanim dziecko się urodzi, spędza długie miesiące życia płodowego w matczynej przestrzeni wewnątrzmacicznej. Tam pływa w worku owodniowym wypełnionym wodami płodowymi, a jego skóra pokryta jest mazią. Przed porodem worek zwykle pęka, co łączy się z odejściem wód. Mogą dosłownie "chlusnąć" lub bardzo powoli się sączyć. Gdy to nastąpi, zwykle po kilku godzinach akcja porodowa rozkręca się na dobre. Do szpitala trzeba się pospieszyć, gdy wyciekające wody mają nietypowy kolor, są zielonkawe, żółte lub brunatne.

Czasami, aby przyspieszyć poród lekarz albo położna decydują się na przebicie pęcherza płodowego, jeśli nie pękł samoistnie. Jest to jeden ze sposobów wywołania porodu. Bardzo długo zabieg ten wykonywano rutynowo, dlatego widok dziecka w błonach był wyjątkowo rzadki. Obecnie odchodzi się zwyczajowego przebijania bez wskazań medycznych, stało się ono jedną z czynności, które niepotrzebnie czynią poród drogami natury porodem zmedykalizowanym.

Reklama

Samo przebicie nie jest bolesne ani dla matki, ani dla dziecka, ponieważ pęcherz płodowy nie jest unerwiony. Mimo to sam zabieg może być nieco nieprzyjemny dla kobiety.

W nielicznych przypadkach błony nie pękają ani nie zostają przebite, a dziecko rodzi się otoczone nienaruszonym workiem owodniowym. Zdarza się też, że jest on uszkodzony tylko częściowo. Choć wygląda to naprawdę niecodziennie, nie ma powodów do obaw. Dziecko przebywając w błonach nie jest zagrożone uduszeniem się, ponieważ w dalszym ciągu oddycha dzięki łożysku.

O takich noworodkach mówi się, że są "w czepku urodzone", jednak tak naprawdę dzieci urodzone w czepku to te, których główki lub twarze (rzadziej także klatki piersiowe) przesłaniają całkiem lub częściowo resztki błon płodowych - to zdarza się raz na 80 000 tys. przypadków. Poród malca znajdującego się w worku owodniowym to nieco inna sytuacja, jeszcze rzadsza, jeszcze bardziej niecodzienna.

Pęcherz, który przetrwał poród po prostu się przecina, a błony, które osłaniają główkę lub twarz nowo narodzonego delikatnie się zdejmuje. Może też być tak, że cała procedura lekko się komplikuje - dzieje się tak, gdy błony są grube i dość szczelnie okalają skronie malca. Wówczas wykonuje się nacięcie, a potem usuwa się je stopniowo. Zbyt mocne szarpnięcie mogłoby nawet zranić noworodka.

Nawiasem mówiąc, maluchy otoczone błonami, czasami nieuszkodzonymi rodzą się też przez cesarskie cięcie. To też niezwykła sytuacja, bowiem lekarz przecinając powłoki brzuszne pacjentki, jej macicę, w efekcie przecina też worek owodniowy.

Wszystkie te dzieci, niezależnie od tego, czy urodziły się z resztkami błon na głowie czy w ocalałym worku owodniowym, uchodzą za wyjątkowych szczęściarzy, w ludowych zwyczajach takie narodziny łączone były z pomyślnymi wróżbami.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy