Reklama

Poświęciła życie dla dziecka

​Carrie DeKylen z Michigan odmówiła podjęcia chemioterapii, aby móc uratować i urodzić swoje szóste dziecko. Córeczka urodziła się w 24. tygodniu ciąży i obecnie przebywa w szpitalu.

Carrie DeKylen odkryła, że jest w ciąży z szóstym dzieckiem, zaledwie kilka dni po tym, jak zdiagnozowano u niej śmiertelnego guza na mózgu. Kobieta zrezygnowała z chemioterapii, która mogła przedłużyć jej życie, aby jak najdłużej móc utrzymać ciążę. Lekarze liczyli, że uda się dotrwać do 28. tygodnia, ale sytuacja zmieniła się diametralnie.

W 19. tygodniu ciąży, Carrie, przeszła poważny, spowodowany rozwojem guza, udar. Od tego czasu kobieta była nieprzytomna, podłączona do aparatury podtrzymującej jej funkcje życiowe. Lekarze monitorujący oznaki życia dziecka zdecydowali, że nie mogą czekać dłużej. Dlatego po 24 tygodniach i pięciu dniach wykonano cesarskie cięcie. Malutka Life (Życie), bo takie imię nadano dziewczynce, przebywa w respiratorze, ale jej stan jest stabilny. Przyszła na świat 7 września.

Reklama

Po operacji, lekarze odłączyli Carrie od aparatury podtrzymującej życie. Kobieta zmarła 9 września, nie odzyskawszy przytomności. Lekarze obawiali się, że Carrie może nie przeżyć samej operacji, bo jej organizm był straszliwie spustoszony przez raka.

Life pozostanie w szpitalu przez następne cztery do pięciu miesięcy, aby mogła rozwijać się pod opieką lekarzy. Rodzina ma nadzieję, że dziewczynka będzie zdrowa.

Historia Carrie stała się symbolem odwagi i matczynego poświęcenia. Według lekarzy, zastosowanie chemioterapii mogło zmniejszyć guza i przedłużyć życie kobiety, ale z pewnością zabiłoby jej dziecko.

Pierwszy trymestr ciąży jest niezwykle ważny dla rozwoju malucha, stąd istniało poważne ryzyko dla jego życia. Carrie zdecydowała się więc poświęcić własne życie i zdrowie w nadziei, że uda się jej przeżyć dostatecznie długo by urodzić córeczkę.

Kobieta przeszła dwie operacje, których celem była próba usunięcia guza i odciągnięcia płynu uciskającego na mózg. Obie nie poprawiły jej sytuacji. Ten rodzaj raka jest na tyle złośliwy, że przeżywa go zaledwie 10 proc. pacjentów. W ostatnich tygodniach życia Carrie była podłączona do aparatury podtrzymującej życie, gdyż od końca lipca nie była w stanie samodzielnie oddychać i nie reagowała na zewnętrzne bodźce.

Decyzja o wykonaniu cesarskiego cięcia została podjęta po tym, jak ruchliwość dziecka zaczęła gwałtownie spadać. W Stanach Zjednoczonych przeżywa 63 proc. wcześniaków, które urodziły się w 24. tygodniu ciąży.

- Z Life wszystko będzie dobrze. Spędzi w szpitalu kolejne cztery do pięciu miesięcy, ale liczymy, że będzie zdrowym dzieckiem. Lekarze mówią, że to był najlepszy moment na poród - powiedział dziennikarzom mąż Carrie, Nick.

Rodzina pożegnała się z Carrie. Dzielna kobieta była mamą jeszcze piątki dzieci. Elijah, Isaiah, Nevaeh, Leila i Jez wspierali rodziców w tych ciężkich chwilach.

Leczenie Carrie i utrzymywanie przy życiu Life jest niezwykle kosztowne. Siostra Nicka, Sonya utworzyła zbiórkę funduszy mających wesprzeć rodzinę w trudnych chwilach. Jak dotąd zebrała ponad 110 tysięcy dolarów. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ciąża
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy