Reklama

Lekarzom rutyniarzom mówimy nie

Dobry lekarz jest nieoceniony. Starałam się mieć pewność, że trafię pod opiekę najlepszej lekarki w mieście. Długo przed ciążą zadałam sobie trud przepatrzenia tzw. białej listy ginekologów i wyłuskałam z niej osobę, która najbardziej mi odpowiadała.

Zajęło to całe popołudnie, ale było warto, choćby dla własnego spokoju. Kiedy przyszłam do niej z wynikami testu HCG, już znała moją historię, zrobiła mi kilka innych badań i nie musiałam wszystkiego opowiadać od nowa.

Zostałam skierowana na powtórzenie analizy krwi, żeby zobaczyć, czy wskaźnik HCG rośnie. Jeśli tak, to znaczy, że ciąża się rozwija. W tak wczesnym stadium to jedyna możliwość sprawdzenia tego. Na USG jest za wcześnie, a żadne inne badanie nie wchodzi w grę. Rosło, ku mojemu zadowoleniu.

Rada: To bardzo ważne, by znaleźć zawczasu zaufanego lekarza, bo rozpoczęcie takich poszukiwań na początku ciąży może doprowadzić do nerwowej sytuacji. Często trzeba przeżyć kilka rozczarowań, zanim trafi się na dobrego ginekologa, dlatego warto zacząć wcześniej.

Oczywiście, jak ze wszystkim na świecie bywa, szybko okazało się, że moja lekarka nie jest ideałem, na który liczyłam, ale jakoś dało się przeżyć. Poprowadziła ciążę ładnie, choć odniosłam wrażenie, że nieco beztrosko.

Reklama

- Pierwszy minus. Nie dała mi numeru kontaktowego "w razie czego", a niezręcznie mi było dopominać się o numer jej prywatnej komórki. Jednak ty, jeżeli zamierzasz być kobietą lekko przewrażliwioną na punkcie swej ciąży, bez skrępowania poproś o ten numer. Może lekarzowi zrobi się głupio, że sam tego nie zaproponował? Jeśli nie, przynajmniej zda sobie sprawę, że ma do czynienia ze stanowczą, wymagającą pacjentką.

- Drugi minus. Ani razu nie zbadała mi piersi, ani w ciąży, ani przed nią. Początkowo specjalnie się o to nie upominałam, żeby zobaczyć, czy jej się przypomni, ale nie. Nie miała po prostu takiego nawyku. - Trzeci minus - naturalnie bardzo subiektywny. Owszem, kierowała mnie na wszystkie potrzebne badania, ale było to cokolwiek bezosobowe. Odpowiadała na pytania sucho i rzeczowo, co powodowało pewien niedosyt, głównie emocjonalny, zwłaszcza że kobieta w ciąży potrzebuje znacznie więcej różnych informacji niż przy rutynowych spotkaniach. Wiem, że dla niej każde takie spotkanie było rutynowe, lecz dla mnie nie.

O ile więc taki jej sposób bycia zupełnie nie przeszkadzał mi podczas zwykłych wizyt, tak teraz zaczęło być irytujące, że nie informuje mnie o rzeczach na temat ciąży, o których czytam gdzie indziej. A im więcej czytałam i dowiadywałam się sama, tym głębszego nabierałam przekonania, że pani doktor podchodzi do zagadnienia z lekka bagatelizująco, licząc chyba, że nic złego się nie wydarzy. Myślę, iż nie zmieniłam jej tylko dlatego, że ciąża przebiegała bez komplikacji.

Druga połowa mojego stanu wyjątkowego była dla pani doktor jeszcze mniej interesująca niż pierwsza. Akurat zmieniała gabinet i tym była najbardziej zaprzątnięta. W sumie zrobiła mi USG ze trzy razy, w tym w jedenastym tygodniu, kiedy już zamiast fasoli można było zobaczyć człowieczka z dużą głową. Kosmitę po prostu.

Kolejne (kosztowne oczywiście) wizyty trwały - jak zwykle - zaledwie kilka minut. Ja się dobrze czułam, a ona się cieszyła, że pacjentka nie sprawia problemów. Wybierając ginekologa, dowiedz się, czy przed jego gabinetem ustawiają się kolejki. Mnie tylko raz zdarzyło się nie czekać na wejście, i to wyłącznie dlatego, że któraś z pacjentek nie przyszła, a ja byłam druga na liście. Zazwyczaj jednak do godziny wizyty należało doliczyć minimum czterdzieści dodatkowych minut w małej, ciasnej poczekalni.

Jeśli więc możesz, wybierz lekarza z wygodną, przestronną poczekalnią. Docenisz to w trzecim trymestrze, kiedy wchodząc od razu zobaczysz wolne krzesło. Spodziewaj się, że w takiej poczekalni spotkasz kilka innych ciężarnych i żadna ci miejsca nie ustąpi, bo sama jest prawdopodobnie wykończona stanem błogosławionym. Skoro już narzekam na służbę zdrowia, to niezależnie od lekarza, z którym będziesz miała do czynienia, zapewne nie raz na zadane pytanie, czy wszystko jest OK, usłyszysz odpowiedź typu: "Na tyle, na ile da się zbadać w ten sposób" (czyli np. poprzez najnowocześniejsze USG 3D).

Ja usłyszałam to parę razy i zawsze czułam się zaniepokojona. Bo cała reszta okaże się dopiero przy porodzie. Być może z punktu widzenia lekarza jest to taka asekuracyjna, bezpieczna odpowiedź, ale dla ciężarnej to za każdym razem frustracja. Chciałabym po prostu usłyszeć, że wszystko jest dobrze, bez żadnego "na tyle, na ile". A przy ostatnim badaniu moja idealna, długo wyszukiwana pani doktor uraczyła mnie nowiną, że właśnie wyjeżdża na urlop.

I całe szukanie lekarza ze szpitala, w którym planowałam poród, poszło na marne, bo nie przewidziałam, że pani doktor w tym terminie wpisała w swój grafik odpoczynek. Jeśli chcesz przez to wszystko przejść ze spokojem i akurat masz termin blisko wakacji, dopytaj się od razu, kiedy lekarz zamierza odpoczywać i wyjeżdżać, bo być może wasze terminy po prostu się nie zgrają.

Dzisiaj: Zmieniłam ginekologa, bo szanowanie czasu i pieniędzy klienta to podstawa każdej dobrze funkcjonującej firmy. A tu, u prywatnego lekarza, zazwyczaj trzeba było marnować pół dnia w oczekiwaniu na kosztowne badanie trwające parę chwil.

Fragment książki "Jak przeżyć ciążę i pierwszy rok życia dziecka".

Autor: Anna Jankowska

Wydawnictwo BELLONA

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy